problemy z układem pokarmowym

Choroby układu pokarmowego; przełyku, żołądka, jelit, wątroby, trzustka, dróg żółciowych, odbytu)
czeeeko2
Użytkownicy
Posty: 1
Rejestracja: 23 lis 2017, o 22:53

problemy z układem pokarmowym

Post autor: czeeeko2 »

Dzień dobry,
mój problem zaczął się ponad 2 lata temu-przyjmowałam antybiotyki, które miały mi pomoc w infekcji gardła (nie przyjmowałam jakichkolwiek probiotyków w tym czasie), kilka dni po skończeniu przyjmowania leków dostałam biegunki, która utrzymywała się przez miesiąc. Codziennie wypróżniałam się po 20-30 a nawet więcej razy, objawy najbardziej nasilały się w nocy.Nie wiedziałam jak sobie z tym poradzić dlatego też przyjmowałam co się dało-probiotyki, stoperany i inne który miały powstrzymać biegunkę, ale nie powstrzymały, wręcz przeciwnie bóle brzucha i częstość wypróżnień zwiększyły się, a zamiast kału pojawiła się krew.
Było źle, wręcz tragicznie,przez pierwsze 2 tyg próbowałam jeszcze coś jeść, ale wszystko jeszcze bardziej szkodziło. W kolejnych tygodniach piłam tylko wodę. Doprowadziło to do znacznego odwodnienia organizmu, spadku wagi o ponad 10 kg. Trafiłam do szpitala, tam położono mnie na oddziale zakaźnym, podłączono kroplówki, zbadano kał i na tym się skończyło. Nie stwierdzono o u mnie żadnej bakterii, czy pasożyta, a winę złożono na te nieszczęsne antybiotyki. Diagnozą było zapalenie jelita grubego spowodowane przyjmowaniem leków, zalecenia-przyjmowanie probiotyków i dieta. Ze szpitala wyszłam dzięki kroplówkom troszkę bardziej wzmocniona, ale dalej z biegunką.
Wprowadziłam lekkostrawną dietę jak nakazano i o dziwo poprawiło się. Jednak powrót do zdrowia, do normalnego rytmu wypróżnień, do "zapomnienia" o biegunkach trwał ponad pół roku. Po miesiącu od wyjścia ze szpitala udałam się na kolonoskopię, ale że badanie było bez znieczulenia, na samym jego początku popłakałam się z bólu i tyle z tego było. Lekarz kazał wrócić ze skierowaniem do anestezjologa. Ze strachu nie wróciłam.
I tak sobie żyłam do tej pory, raz lepiej raz gorzej, raz biegunki wracały, na dodatek pojawiły się zaparcia, "wyszły" hemoroidy przez to, na ogół przyzwyczaiłam się do tego, że ciągle jeździ mi w brzuchu, że wypróżniam się nie tak(węgiel, probiotyki i espumisan od tamtej pory są lekami bez których nie wychodzę z domu).
Jeżeli chodzi o wagę to mam niedowagę, co sobie przytyłam te 2 kg to zaraz łapały mnie moje dolegliwości i te 2 kg uciekały. Wszyscy co mnie widzą to ciągle mówią-ale Ty chuda, ale Ty chuda. A ja jadłam normalnie, jak każdy normalny człowiek, jeżeli biegunki wracały to po prostu unikałam tylko tłustych rzeczy, słodyczy, alkoholu i nabiału. Pół roku temu badałam krew i wyszło, że mam znaczny niedobór żelaza, grubo poniżej normy,wynik był bardzo bliski zera. Brałam tabletki przez 3 miesiące, żeby uzupełnić te braki.
Z 3-4 miesiące temu pojawiły się u mnie zgagi, co było dla mnie dziwne, bo nigdy czegoś takiego nie miałam, a z tym zaraz przyszły bóle żołądka po jedzeniu. Co więcej doszły nudności. Ja siadałam do posiłku (gdzie byłam bardzo głodna) i jadłam tylko trochę, nie najadałam się a czasami wręcz wstawałam od stołu w dalszym ciągu głodna bo się po prostu bałam, że zaraz mnie żołądek rozboli, że będzie mi się nieprzyjemnie odbijać, że może mi się to wszystko zwrócić. Od miesiąca zauważyłam, że nie mam już w ogóle apetytu, nic mi nie smakuje (nawet moje niegdyś ulubione dania), nie odczuwam głodu, czuję ciągle dziwny posmak w buzi, ciągle mi się pić chce, nie mam na nic siły(ani wstać z łóżka, ani odkręcić np butelki), ciężko mi jest nawet siedzieć, gdzie na chwilę usiąde to jak mam możliwość to zaraz po prostu się kładę. Widzę, że znowu leci mi waga. Jedzenie wmuszam w siebie na siłę, jak jem czy pomyślę o jedzeniu to mnie mdli od razu, dodatkowo ciągle kaszlę (myślałam, że to przeziębienie,aż pożniej zauważyłam, że to trwa z 2 miesiące a ja przecież się leczyłam, przyjmowałam leki, piłam syropy, robiłam inhalacje, ubierałam się ciepło, codziennie chodziłam w szaliku, spałam w szaliku aby się doleczyć i nic nie pomagało,poza tym ja kaszle tylko po jedzeniu i kiedy myślę o jedzeniu-nie wiem jak to wytłumaczyć ale to jest taki dziwny kaszel, jakby mi coś utknęło w gardle ale naprawdę nic tam nie ma, wtedy ja automatycznie kaszlę czasami tak mocno, że aż wszystko to co mam w zołądku podchodzi mi do gardła i dzieję się to tylko w ww momentach).
To, że od ponad 2 lat męczę się z jelitami to nic, ale nigdy nie miałam problemów z żołądkiem a tu nagle wszystko naraz przyszło. Byłam u gastrologa, powiedział, ze to stres, że owrzodzonych jelit na pewno nie mam, bo przecież tylko raz się mi się zdarzyło mieć taki "napad", a u osob z ta choroba powtarza to sie przeciez (tylko ze moj kolega cierpi na tą chorobe i w ciagu 8 lat miał 2 razy remisję choroby), ze za duzo do glowy sobie biore. Problem w tym ze ja nie mam zadnych stresow-prace mam idealna, zwiazek wspanialy, zadnych powaznych problemow, wszystko w zyciu idzie gladko poza tym zdrowiem. Lekarz kazał mi zrobić wyniki i powiedział, że potem sobie pogadamy. Usg jamy brzusznej już robiłam i nie wyszło nic co mogloby mi dolegać. Krew pobieram jutro, kolonoskopie ze znieczuleniem mam dopiero w kwietniu 2018, a gastroskopie w lutym 2018. Także nie mam wyjscia, muszę czekać, ale jak mogę sobie na tą chwilę pomoc, zeby sie po prostu nie wykonczyc ?

PS. Rok temu moj dziadek zmarł na raka zoładka, w tym roku pochowaliśmy siostrę cioteczną (nasi ojcowie są bracmi rodzonymi i własnie synami tego dziadka, o którym wyżej wspomniałam), która chorowała na Leśniowskiego-Crohna plus miała owrzodzone jelita, ostatecznie zmarła na raka jelita grubego.
PS2. Mam 23 lata.
ODPOWIEDZ
  • Podobne tematy
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Ostatni post