Co robić jak dziecko niemowle płacze

Choroby dziecięce, opieka nad dzieckiem oraz rozwój.
admin. med.

Co robić jak dziecko niemowle płacze

Post autor: admin. med. »

W szpitalu często wbija się kobietom do głowy „jeśli płacze, to go nakarm”. Więc mama po powrocie do domu, za każdym razem kiedy dziecko zakwili, przystawia je do piersi.

Rozmowa z psychologiem, położną i trenerką skali NBAS Bożeną Cieślak-Osik.

- "Dobrym, spokojnym ludziom rodzą się spokojne dzieci", "jeśli dziecko dużo płacze, to znaczy, że rodzice jakoś sobie na to zasłużyli." - Spotkała się pani z takimi opiniami?

- Może nie dosłownie z takimi, ale z podobnymi. To bardzo szkodliwe mity. Zacznijmy od tego, że nikt sobie nie zasłużył na płacz dziecka, bo płacz nie jest karą. Niemowlę nie płacze nikomu na złość, nie manipuluje i nie próbuje zatruć życia. Nie jest to też jego sposób na pokazanie, że nie lubi swego opiekuna, co czasem przychodzi do głowy mamom. Zwłaszcza tym niepewnym siebie, które mają problem z odnalezieniem się w rodzicielskiej roli. Jest wręcz odwrotnie. Płacz dziecka świadczy o tym, że ono nas potrzebuje, chce byśmy mu w czymś pomogli albo po prostu byli blisko.

- Od czego zależy to, że jedne dzieci płaczą więcej, a inne mniej?

- Zachowanie dziecka, a więc także częstotliwość i intensywność jego płaczu zależy i od środowiska, i od cech wrodzonych. Poza tym ocena tego, ile niemowlę płacze jest zawsze bardzo subiektywna. Naukowcy przekonali się o tym m.in. prowadząc badania, w których nagrywano dziecko kamerą. Potem pytano mamę jak długo płakało i ona odpowiadała np.: "trzy godziny bez przerwy" a film pokazywał, że w sumie było to 40 minut. Takie różnice między oceną opiekuna, a rzeczywistością wcale nie były rzadkie.

- Płacz dziecka trudno znieść, więc często wydaje się, że trwa wieki.

- To prawda. Warto wtedy przypomnieć sobie ten czas, kiedy mieliśmy zupełnie inny do niego stosunek.

- ?

- Kiedy dziecko ma się urodzić, czekamy na jego płacz. Wtedy ma on świadczyć o zdrowiu i sile. O tym, że wszystko jest w porządku. Wpadamy w panikę, jeśli go nie słyszymy. Potem wpadamy w panikę, kiedy... go słyszymy. A przecież nadal jest to ten sam płacz, czyli podstawowy sposób komunikacji niemowlaka. Płacz ma przywołać opiekuna, a uśmiech go zatrzymać. Dzięki nim mamy szansę dobrze się dzieckiem zaopiekować i zaspokoić jego potrzeby.

- Tylko skąd mamy wiedzieć o jaką potrzebę właśnie chodzi? Wyobraźmy sobie np., że mama właśnie wróciła do domu po porodzie i nagle jej kilkudniowy noworodek zaczyna płakać....

- Nie, nie. Cofnijmy się do momentu, kiedy mama jest jeszcze w szpitalu. Przecież już wtedy zadaje sobie pytanie "dlaczego dziecko płacze?".

- Tyle, że w szpitalu jest cały sztab ludzi, którzy mogą mamie coś podpowiedzieć.

- No właśnie. Niestety nie zawsze są to dobre podpowiedzi. W szpitalu często wbija się kobietom do głowy "jeśli płacze, to go nakarm". Więc mama po powrocie do domu za każdym razem kiedy dziecko zakwili, przystawia je do piersi. Oczywiście głód jest jednym z głównych powodów płaczu dziecka, ale nie jedynym. Jeśli ono niedawno jadło, to nie ma większego sensu od razu przystawiać go do piersi.

- Ale przecież tyle się mówi o karmieniu na żądanie...

- W karmieniu na żądanie chodzi o to, by karmić dziecko wtedy, kiedy jest głodne. A ja mówię o tym, że nie zawsze kiedy płacze, chce jeść.

- Mamy często boją się, że dziecko się nie najada, więc kiedy płacze wolą przynajmniej spróbować je nakarmić.

- Jeśli mamy takie obawy, poprośmy o pomoc doradcę laktacyjnego. On nie tylko doradzi jak przystawiać do piersi, ale też powie jakie sygnały świadczą o tym, że karmienie dobrze przebiega. Czasem rzeczywiście mama nie jest w stanie wykarmić niemowlaka wyłącznie piersią. Częściej zdarza się to kobietom, które rodzą pierwsze dziecko po 40. roku życia. I trzeba się z tym pogodzić, bo to nie jest tragedia. Naprawdę dokarmianie mlekiem modyfikowanym nie powoduje, że dzieci gorzej się rozwijają. Warto mówić o tym głośno, bo niestety zdarzają się takie przypadki jak ten, który mieliśmy ostatnio w szpitalu. Na rehabilitację z niemowlakiem przyszła dojrzała mama i babcia. Mama była wykończona, zdenerwowana i skarżyła się, że nie sypia w nocy, bo cały czas karmi dziecko, a ono wciąż tylko albo je, albo płacze. Niemowlę nie wyglądało zdrowo, źle sypiało i spadało na wadze. Babcia jednak nie pozwalała dać butelki. Stała nad swoją córką i powtarzała "Masz karmić piersią". Dopiero interwencja pediatry sprawiła, że dziecko zaczęto dokarmiać. Problemy się skończyły.

- Ale przecież mama karmiąc piersią, nie tylko zaspokaja głód dziecka, ale też jego potrzebę bliskości. Więc może nie ma sensu zastanawiać się, czy nie robi tego zbyt często?

- Pierś nie powinna być lekarstwem na wszystkie smutki dziecka. Trzymałabym się tego, że pierś jest do jedzenia, a odpowiedzią na potrzebę bliskości może być np. przytulanie, kołysanie, masowanie czy noszenie.

- Kiedyś mówiło się "nie noś zbyt często, bo je rozpieścisz". Dziś wiemy, że to nieprawda, więc bierzemy niemowlaka na ręce, kiedy tylko zakwili...

- No właśnie ­- popadamy ze skrajności w skrajność. A powinniśmy być pośrodku.

- Więc co mamy robić?
- Przede wszystkim jeśli słyszymy, że dziecko płacze, sprawdźmy, co się z nim dzieje. Jeśli śpi i trochę marudzi przez sen, nie budźmy go, tylko poobserwujmy. Może za chwilę się uspokoi i będzie spać dalej. Jeśli nie śpi i płacze, a my wiemy, że ostatni raz jadło np. dwie godziny temu to zacznijmy je karmić. Albo zajrzeć do pieluchy - jeśli dawno go nie przewijaliśmy. Jeśli jednak wiemy, że ma sucho i jest najedzone, to możemy wykorzystać procedurę Brazeltona. Polega ona na przejściu kolejno przez 6 etapów uspokajania dziecka. Każdy z nich trwa około 15 sekund. Tak, by dziecko miało szansę zorientować się, że coś się zmieniło i jakoś na tę zmianę zareagować.

- Jakie to etapy?

- Najpierw pochylamy się nad dzieckiem i zaczynamy do niego spokojnie mówić, żeby wiedziało, że jesteśmy. Część niemowlaków otwiera wtedy oczy i powoli zaczyna się uspokajać. To, że widzą i słyszą mamę, im wystarcza. Jeśli to nie pomaga, kładziemy dziecku rękę na piersi i dalej spokojnie do niego mówmy. Kolejnym etapem jest złożenie rączek dziecka na jego piersi. Pamiętajmy, że noworodka może przerażać nawet to, że ta ręka, nad którą nie ma prawie żadnej kontroli, mu tak lata.

- A jeśli to nic nie da?

- To wtedy możemy dziecko podnieść i przytulić. Kolejnym etapem będzie przytulanie połączone z kołysaniem. Polecam raczej kołysanie własnym ciałem niż dzieckiem. Radziłabym też unikać huśtania góra - dół. Ono jest bardzo intensywnym bodźcem. Jeśli wycisza, to zwykle tylko na chwilę. Dopiero kiedy to wszystko nie wystarcza, podajemy coś do ssania np. smoczek i nadal bujamy dziecko oraz mówimy do niego.

- Niektóre mamy są przeciwne smoczkom.

- To mogą pomóc dziecku włożyć kciuk do buzi. Czasem ono samo, trochę przypadkowo, trafia palcem do ust. Zwłaszcza jeśli jest opatulone tak, że ma rączki ułożone ku górze.

- A jeśli mama jest przeciwna także ssaniu kciuka?

- Ja w takich sytuacjach zawsze pytam mamę, czy robiła USG około 20 tygodnia ciąży i czy przypadkiem podczas badania dziecko nie ssało. Wiele kobiet przypomina sobie taki obrazek na monitorze. Daje się więc przekonać, że skoro ssanie było od początku tak ważne dla dziecka, to nie ma sensu teraz mu go odbierać. Każdy zdrowy noworodek potrafi sobie poradzić z jakimś małym dyskomfortem m.in. ssąc. Postarajmy się tej umiejętności samouspakajania nie zaburzać przez wyjmowanie kciuka z ust, czy branie na ręce, kiedy tylko niemowlę się skrzywi.

- A co pani sądzi o noszeniu dzieci w chustach? Zwłaszcza tych, które dużo płaczą.

- To bardzo fajny pomysł. Także w przypadku niemowlaków, które urodziły się przez cesarskie cięcie i w konsekwencji czasem mają problem z czuciem głębokim. Jednak przy korzystaniu z chusty też radzę zachować zdrowy rozsądek. Mama, która ma 1,5 m wzrostu i nosi przez cały czas dużego niemowlaka, może nabawić się problemów z kręgosłupem. W krajach gdzie dzieci są noszone w chustach od pokoleń, kobiety prowadzą inny tryb życia. Zwykle pracują fizycznie także przez całą ciążę. Ich ciało jest więc do tego noszenia lepiej przygotowane.

- Oprócz głodu i potrzeby bliskości można wymienić kilkadziesiąt innych powodów płaczu. Jak się nie pogubić? Zrobić listę i sprawdzać wszystkie po kolei?

- No nie. Takie listy tylko stresują mamę i odciągają uwagę od dziecka. Zresztą kiedy dziecko płacze, nie ma czasu na analizowanie kilkudziesięciu przyczyn. Trzeba myśleć o głównych powodach płaczu: głodzie, potrzebie bliskości, dyskomforcie i przestymulowaniu. Wszystkie inne można zakwalifikować do jednej z tych czterech podstawowych grup. Trzeba obserwować dziecko, zobaczyć co się z nim dzieje i zastanowić, co było wcześniej. Na przykład jak płacz się zaczął. Jeśli nagle i jest on przeszywający, to ja bym podejrzewała, że przyczyną jest dyskomfort. Może dziecko boli odparzona pupa. Albo jest mu za zimno lub za gorąco - to też dyskomfort. A może dziecko jest przestymulowane? To bardzo częsta przyczyna płaczu, ale najrzadziej przychodzi rodzicom do głowy.

- Co to znaczy "przestymulowane"?

- Zmęczone nadmiarem bodźców. Często tak bardzo, że nie może zasnąć. Układ nerwowy noworodka nie jest jeszcze w pełni rozwinięty, więc niewiele trzeba, by doszło do przestymulowania. Zwłaszcza w pierwszych dniach po powrocie ze szpitala, czyli tuż po kolejnej zmianie środowiska.

- Jak poznać, że dziecko płacze z tego powodu?
- Trzeba rozejrzeć się wokoło i zastanowić czy nie jest tak, że wszystko wokół gra i rusza się. Na przykład karuzela nad łóżeczkiem. Może są goście i kolejne osoby biorą malca na ręce. A może telewizor jest włączony, świeci ostre światło, a z otwartej na pokój kuchni dochodzi intensywny zapach gotowanego jedzenia. Albo nad dzieckiem pochylił się ktoś mocno wyperfumowany? Naprawdę zwróciłabym baczną uwagę na zapachy, bo węch noworodka jest świetnie rozwinięty. W końcu mamę poznaje przede wszystkim po zapachu. A może dziecko ma dość patrzenia na czarno-białe książeczki, które rodzice ustawiali wokół jego głowy w łóżeczku.

- Te książeczki są podobno bardzo dobre...

- Są dobre, ale do zabawy. Można je dziecku od czasu do czasu pokazać. Ale jeśli malec wciąż musi na nie patrzeć, to w końcu może się zmęczyć. Jeśli podejrzewamy, że dziecko jest przestymulowane, zmniejszmy ilość bodźców. Wyłączymy to, co gra i świeci. Odłóżmy dziecko w spokojne miejsce. Pochylmy się nad nim, połóżmy rękę na brzuchu i poczekajmy chwilę, żeby sprawdzić czy się uspokoi. Pamiętam taką sytuację, gdy po długim badaniu niemowlak został na chwilę odłożony na duży parapet, bo mama chciała mu wytrzeć nos. Wystarczyła chwila, by dziecko zasłoniło się firanką i zasnęło. Oczywiście to zasłonięcie było przypadkowe. Dziewczynka machnęła rączką i odcięła się od bodźców. To i bliskość mamy sprawiły, że od razu zapadła w sen.

- Jak można zorientować się, że dziecko jest zmęczone? Jeszcze zanim się rozpłacze.

- Zwykle daje nam wyraźne sygnały np. odwraca wzrok, przymyka lub zamyka oczy. Próbą odcięcia się od bodźców może być też ziewanie, czkawka, albo ulewanie, które nie następuje po jedzeniu. Takie ulewanie to bardzo wyraźny znak, że dziecko jest zestresowane i do takiej sytuacji starajmy się nie dopuszczać.

- A może ściągnąć aplikację na smartfona? Są takie, które podobno rozpoznają, dlaczego dziecko płacze.

- Odradzam ten pomysł. Nie twierdzę, że aplikacje podają złe wyniki, bo ich nie testowałam. Może nawet zostały stworzone w oparciu o rzetelne badania naukowe. Natomiast uważam, że mogą oddalać dziecko od matki. Jeśli między tę dwójkę wstawimy jakieś urządzenie, to jest ryzyko, że matka zupełnie się pogubi. A już na pewno nie nabierze do siebie zaufania. Ta więź, która się tworzy jest zbyt ważna, żeby próbować ją zaprogramować maszyną.

- Ani trochę nie można się nią wesprzeć?

- Radziłabym raczej wspierać się bliskimi osobami. Uwierzyć, że wkrótce będzie lepiej, bo przecież nikt na początku nie wie, jak dotrzeć do swego dziecka. Miłość macierzyńska też nie zawsze pojawia się od razu. Znam wiele matek, które dopiero po pewnym czasie zakochały się w swoich dzieciach. Czasem trudno jest od początku kochać kogoś, kogo nie znamy albo kogoś, kto jest zupełnie inny niż sobie wyobrażaliśmy. Kogoś, kto na przykład właśnie dużo płacze. Na początku łatwo poczuć się niekompetentną mamą. Zwłaszcza jeśli pielęgniarki i lekarki krytykują: "ale to dziecko płacze! Jaka z pani jest matka? Nie może pani dać mu tej piersi?". A powinny mówić "jest pani świetną matką, na pewno da pani sobie radę, ja tylko troszkę pomogę".

- Ale na zachowanie personelu nie mamy wpływu.

- Trochę mamy. Wymagajmy i zwracajmy uwagę. Zacznijmy oczekiwać od pielęgniarki, by nie tylko umiała świetnie zrobić wkłucie, ale też wsparła mamę. To stosunek otoczenia w dużej mierze zdecyduje o tym, jak młoda mama będzie sobie radziła z płaczem dziecka i ze swoją nową rolą. Kobietę powinien wesprzeć także partner, jej mama albo przyjaciółka. Tylko ważne, by te bliskie kobiety chciały pomóc, a nie udowodnić jakimi są świetnymi matkami.

- A co robić, jeśli nas krytykują albo narzucają swój punkt widzenia?

- Można powiedzieć np.: "kochana mamo, jestem ci bardzo wdzięczna za to, że mnie wychowałaś. Świetnie sobie z tym poradziłaś. Pozwól, że teraz ja spróbuję. Pozwól mi być matką".

- Działa?

- Działa.

- A nie jest trochę sztuczne?

- Trochę jest, ale chodzi o to, by zrobiło wrażenie na drugiej osobie. Ona pewnie działa w dobrej wierze i nie ma pojęcia, jakie uczucia w nas wzbudza. Zresztą o swoich uczuciach też możemy powiedzieć np. "jest mi przykro, gdy tak mówisz".

- A jeśli się nie uda i kobieta nie otrzyma wsparcia bliskich osób?

- To wtedy może zwrócić się do psychologa. Pamiętam pacjentkę, która spędziła po porodzie 3 tygodnie w szpitalu, bo miała problem z raną po cesarskim cięciu. Jej rodzina mieszkała 300 km od Warszawy. Dziewczyna leżała w jednoosobowej sali. Przez większość dnia była sama. Mąż odwiedzał ją wieczorami. I mimo że miała pięknego, zdrowego synka, który dobrze się rozwijał, wątpiła w to, że dobrze sobie radzi. Spotkałyśmy się trzy razy, pokazałam ile potrafi jej syn, jak na nią reaguje i jak ona sama świetnie się spisuje. Mam wrażenie, że pomogło. A jej lepsze samopoczucie dobrze wpłynęło na relację z dzieckiem.

- Czy dziecko może płakać dlatego, że mama jest zdenerwowana?

- Może.

- Co ma zrobić zestresowana kobieta, która wie, że jej nastrój udziela się dziecku? Świadomość, że ono może przez nią płakać, jeszcze bardziej ją denerwuje.
- Może odłożyć malca na chwilę do łóżeczka i sprawdzić czy dziecko się uspokoi. Tylko jeśli się uda, niech nie traktuje tego jak porażki. Nie myśli: "no tak, nie udało mi się uspokoić własnego dziecka". Jeśli jest bardzo zmęczona, a niemowlę długo płacze, to ma pełne prawo być zdenerwowana.

- Czasem radzi się mamom, żeby wyszły np. na balkon pooddychać świeżym powietrzem i zostawiły w łóżeczku płaczące dziecko. Z drugiej strony jest wiele doniesień naukowych o tym, jak fatalnie płacz wpływa na mózg...

- Takie rady daje się głównie mamom, które są bardzo sfrustrowane. Rzeczywiście lepiej, żeby miały szansę ochłonąć na balkonie, nawet jeśli niemowlę będzie przez ten czas płakać, niż gdyby miały nim potrząsać lub na nie krzyczeć. Tylko ja nie wiem, czy kobiecie w takim stanie te kilka wdechów, minuta czy dwie na balkonie wystarczą. W takiej sytuacji lepiej, by ktoś przejął od niej na dłużej dziecko.

- A jeśli mama nie może podejść do płaczącego dziecka, bo np. jest ze starszym w toalecie...

- To wtedy niech zacznie do niemowlaka mówić np. "już do ciebie idę". Czasem dobiegający z oddali głos mamy jest w stanie je uspokoić. A jeśli nie… myślę sobie że w życiu każdego niemowlaka zdarzą się takie sytuacje, kiedy dorośli nie będą w stanie ukoić jego płaczu. Więc nie demonizujmy. Zasada jest taka: jeśli dziecko nie musi płakać, to niech nie płacze. Weźmy na przykład pobieranie krwi. Ono jest bolesne i dziecko ma prawo krzyczeć, ale jeśli damy mu w czasie badania coś do ssania, to może lepiej je zniesie. Jeśli jednak malec musi płakać, bo nie ma innego wyjścia to dwie minuty na pewno mu mózgu nie uszkodzą.

- Najtrudniejszy do ukojenia jest chyba płacz spowodowany kolką.

- Tak. Jest bardzo charakterystyczny, bardzo intensywny i zaczyna się nagle. Dziecko płacze, często podgina nóżki i nie daje się łatwo uspokoić. Nawet ssanie nie pomaga. Często radzi się rodzicom, by masowali brzuszek dziecka, albo nosili je oparte na ich ramieniu w pozycji pionowej. Można też położyć niemowlaka na udzie, tak żeby jego brzuch był delikatnie uciśnięty, a nóżki swobodnie zwisały. Trzymając tak dziecko, można dodatkowo starać się je czymś zająć. Na przykład pokazywać zabawkę. Ale to też niestety nie zawsze działa.

- A co robić jeśli dziecko bardzo często płacze, ale nie w sposób typowy dla kolki?

- Porozmawiajmy o tym z pediatrą. Jeśli powie, że wszystko jest w porządku, to wybierzmy się np. do psychologa. Teraz jest już coraz więcej specjalistów, którzy zajmują się małymi dziećmi. Można też zwrócić się do położnej. Chodzi o to, by ktoś miał dla nas więcej czasu niż te 10 - 15 minut ile zwykle trwa wizyta lekarska. Żeby mógł zobaczyć mamę z dzieckiem i przyjrzeć się tej relacji. Nie można bagatelizować skarg mamy. Jeśli mówi, że jej dziecko wciąż płacze, to trzeba się nad tym pochylić. Nawet jeśli obiektywnie dziecko nie płacze wyjątkowo często, to i tak mamie trzeba pomóc. To znaczy, że z jakiegoś powodu ona tego nie może wytrzymać. Niektórym rodzicom wyjątkowo trudno jest przyjąć płacz dziecka.

- Co to znaczy "przyjąć płacz dziecka"?

- Zaakceptować, że dziecku jest źle. Nie chodzi o to, by być niewrażliwym na płacz tylko, by nie rozpaczać razem z dzieckiem. To my dorośli mamy być kontenerem dla jego uczuć. Na przykład może się zdarzyć, że mimo naszych starań przez długi czas nie da się uspokoić malca, który ma kolkę i trzeba starać się jakoś to udźwignąć.

- A kiedy płacz powinien nas skłonić do tego, by zadzwonić do lekarza?

- Kiedy jest trudny do ukojenia i dodatkowo dziecko ma temperaturę. Albo kiedy dostrzegamy jakąś niepokojącą zmianę w zachowaniu albo wyglądzie dziecka. Nawet jeśli nie jesteśmy w stanie precyzyjnie jej opisać. Nie zapominajmy o tym, że to rodzice najlepiej znają swoje dziecko i oni najszybciej zorientują się, że dzieje się coś złego.

Bożena Cieślak-Osik jest psychologiem, psychoterapeutką i położną. Pracuje w Szpitalu Klinicznym im. Ks. Anny Mazowieckiej w Warszawie. Jest pierwszym w Polsce trenerem skali NBAS w Polsce.
ODPOWIEDZ
  • Podobne tematy
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Ostatni post